![]() |
* |
Ehh... Minęło kilka miesięcy i jakoś ta prawda zaczęła się zacierać i kłamstwo wkradło się w nasze sielskie życie. Okrutne, ale prawdziwe. No dajmy na to dziś. Pamiętacie, co wczoraj sobie obiecałam? Detoks od tv. Zaraz po śniadaniu a może jeszcze przed zaczęło się: "mama tumisie, mama tumisie, mama tumisie...". I już miałam powiedzieć, wytłumaczyć , że nie włączymy bo przecież ten stan alfa i przekazy podprogowe,zbyt dynamicznie zmieniające się obrazy i, że tv to samo zuuuooo i negatywnie wpłynie na jej przyszłość...Inteligentna jest, po mnie- zrozumiałaby. Już to układałam w myślach, gdy ni stąd ni zowąd palnęłam: "Nikosiu bajek dziś nie będzie, nie ma prądu, pan musi przyjść naprawić". Spojrzałam się na mą Córkę spodziewając się, że zaleje się potokiem łez- z żalu, bądź ze śmiechu jaka ja głupia. A ona całkiem poważnie odpowiedziała:"pan napjawi, bai nie ma" i poszła się bawić. !!! No tak okłamałam ją- pomyślałam. Ale za to w jakim szczytnym celu!
Czasem nie ma dnia bez wciskania kitu. Przykład? O kurde to znów z dzisiaj... Nikosia je ciastka. Resztę opakowania schowałam w inne miejsce, bo wiem co zaraz będzie. Gdy po łakociach zostają tylko okruszki Córka idzie do szafki, otwiera i widząc, że ciastek nie ma zaczyna płacz, lament i krzyk "ciasio, ciasio, ciasio!!!! Chcąc załagodzić sprawę mówię "Rybko ciastek nie ma, skończyły się". Zasmarkana Nikosia rozumie "nie ma, do kepu kupić".
Wczoraj też się nie popisałam. Pora na drzemkę. Córka trze oczy, ale ucieka, nie chce myśleć nawet o leżeniu. Jest zmęczona, zdenerwowana i krzyczy "na dwój, na dwój". Co robić, co robić-myślę. Po czym mówię" Nikoś, później pójdziemy na dworek, teraz dzieci nie ma na dworze, wszystkie dzieci poszły teraz na drzemkę". A przecież nie poszły. Jak byk słychać. Ale kit działa. Moje dziecko kwadrans później śpi oddychając miarowo...
Przykładów mogę mnożyć i mnożyć.
Nie ma co-ładnie się prezentuję w blogosferze. Matka, co nie dość, że daję dziecku oglądać bajki to jeszcze je okłamuje bezczelnie. No ale może ktoś w komentarzu tak mi pociśnie wyzywając od wyrodnych, że się zmienię??
Pozdrawiam
Monika KA
* źródło zdjęcia
Oj to ja w takim razie nie zliczę ile razy okłamałam mojego synka :) . Cóż mogę więcej napisać, jak tylko to, że czasem zwyczajnie trzeba :) A wyrodną matką bym Cię nie nazwała .. daleko Ci do takiej :)
OdpowiedzUsuńUff, nie jestem sama:) Ja też bym się tak nie nazwała, co jak co ale staram się być lepsza niż jestem:P Może mimo tych moich błędów wychowawczych Mała wyrośnie na porządną Kobitkę:D
UsuńOj tam, tylko trochę mijasz się z prawdą. Cel uświęca środki, hihi. :-)
OdpowiedzUsuńTaaak tylko TROSZKĘ:D
UsuńNo chyba kłamstwo się stale wkrada choć ja się staram jak mogę prawdziwe powody (mimo wrzasków, krzyków, szału dzikiego) podawać bo potem kolejnym razem łatwiej wytłumaczyć.
OdpowiedzUsuńA nie daj Boże jakby się dziecko zorientowało, że kłamiesz to zaufanie podważone i potem już i kit i prawdę ciężko wcisnąć :)
Dlatego też staram się ograniczać wciskanie kitu, bo Mała rośnie, więcej rozumie i chciał nie chciał niedługo przrestanie w nie wierzyć...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam